Widzę, że bardzo stary wątek, został odkopany

.
Nie będę się wypowiadać w temacie psów/hodowli zrzeszonych w związkach i tych typu pseudo - obok ten temat męczono do upadu.
Napiszę o naszej pierwszej ONce(rodowaodowa, lata 80), z którą w ramach szkoleń PO(obrona), prowadzonych przez ZKwP,
jeździłam czasem na zajęcia do Sułkowic. To były czasy PRL i w Związku rządził śp Pan
Edwin Rozłubirski, więc siłą rzeczy, te kontakty związkowo/sułkowickie, były bliskie.
A tam -
prawdziwy tor przeszkód - nie tak, jak na łęgach za Wałem Zawadowskim w ok. Antoniewskiej.......Kładki, huśtawki, palisady, mostki, ściany, teren do czołgania się - jak...... zasieki z drutów w wydaniu płaskim

, jakieś wieże o zawrotnej wysokości. Najbardziej się bałam, że Bryza, która tam za mną luzem szła, źle odczyta jakiś mój mimowolny gest i.....skoczy. To był taki pies.
A do końca życia będę pamiętać, jak z jakiejś grupy, zawzięty sznaucer średni, pokonywał "ścianę" z desek o wysokości 2,0? m(sporo wyższą ode mnie ), którą ONki pokonywały raz zaczepiajac się o deski, ten maluch śmigał jak wiewiórka na samą górę i skakał w dół, lądując jak wiewiórka - tyle , że latająca

Ech.....to były czasy
