Owczarki niemieckie niezbyt nadają się do tej roli. Trudno trafić z charakterem (choć się da po długim szukaniu), ale sporo osób np. pacjentów w szpitalach to ludzie starsi, którzy przeszli cięższe czasy powojenne, wojenne i kojarzą wilczury często z "milicją" i opresją. Sam widok owczarka - jego budowa, często też temperament - nie sprzyja skojarzeniu go z miłym słodziakiem, a psem kontrolującym i potencjalnie agresywnym. Po prostu czujny wzrok, stojące uszy, ekspresyjny energiczny charakter... to cechy, które nastawiają człowieka wobec psa już na początku ostrożniej. Już zwłaszcza czarnej maści.
Ponadto prawdziwa "dogoterapia" to ścisła współpraca - przewodnika psa, odpowiednio certyfikowanego psa, psychologa/psychiatry oraz opiekuna/lekarza. To kawał ciężkiej roboty.
Pies do dogoterapii nie może mieć w sobie żadnej agresji. Nie może przypadkowo "odpalić", a grupa ludzi, z którymi ma pracować, nie są grupą, której można wytłumaczyć co można z psem robić, a czego nie wolno. Oczywiście należy dbać o dobrostan psa i nie traktować go przedmiotowo, ale nie można wykluczyć, że taka osoba np. nagle nie rzuci się go całować po pyszczku, czy przytulać, czy nie przejedzie przypadkiem wózkiem inwalidzkim po ogonie. Pies nie ma prawa wtedy zareagować agresją, choć to jest najnormalniejszy pod słońcem odruch żywej istoty. Stąd psy do dogoterapii są te o wysokim progu bólu (sporo owczarków niemieckich ma niski próg bólu) oraz o niskim poziomie agresji.
Stąd też psy do dogoterapii zwykle nie są ogromne, są ciapatej maści, jasnej maści, z klapniętymi uszami i poczciwym wyrazem pyska.
Niestety pupil "z pazurem", "nieciapowaty" w typie owczarka to jak zjeść ciastko i mieć ciastko - kłóci się to z założeniami dogoterapii. Trzeba by trafić na owczarka jednego na tysiące, a i jego charakter nie będzie zupełnie typowy dla rasy. A i tak pewnie będzie mógł być dogoterapeutą w ograniczonym zakresie (np. zajęcia z dziećmi - ale tylko pokazy szkoleniowe, z małą ilością interakcji, a dużą ilością kontroli).