Cześć,
od ponad 2 miesięcy mam w domu suczkę ON, ma w tej chwili 5,5 miesiąca. Zawsze byłam kociarą i kiedy psica przybyła do nas, miałam 13-letnią kotkę, która niestety w tym czasie objawiła nieuleczalną chorobę i zwierzaki były razem tylko 3 tygodnie. Pies był ciekawski, natarczywy, kot chory i nawet się nie bawiłam w zapoznawanie, choć sporadyczny kontakt miały (ale wolałam chronić kota). W każdym razie pies "w szczenięctwie" miał z kotem jakiś tam kontakt pod jednym dachem. Dodam jeszcze, że jest socjalizowana z ludźmi i psami i wg opinii mojej wetki "stabilna psychicznie"...

Mnie też się taka wydawała, dopóki nie przygarnęłam kotki...

- z tymczasu, wszystko było planowane, w domu ma być kot i pies. Mam więc od tygodnia w domu 5 miesięczną kotkę, czyli rówieśniczkę psa. Koteczka jest oswojona z ludźmi, przekochana, wszędobylska i ciekawska. Niestety moja psica dostaje amoku na jej widok. Przez kilka pierwszych dni starałam się mieszać zapachy, głaskać na przemian, ale wszystko w izolacji. Po kilku dniach zwierzaki się zobaczyły, z daleka. Od tej pory pies zaczyna ujadać jak wściekły na widok kota, na co przerażony kot ucieka do szafy i siedzi całymi godzinami wciśnięty w moje sweterki. Jeden raz nie dopilnowałam i kot został bez drogi ucieczki w niższych partiach szafy, vis a vis z ujadającą psią paszczą - pies oberwał pod okiem, a kot też został lekko sponiewierany, na szczęście zdołałam psa odciągnąć. I teraz tak - w teorii wiem, że należy psu kota zobojętnić, nagradzać za spokój przy kocie. Można też wyprowadzać na chwilę do innego pomieszczenia, jesli pies szaleje. Próbowałam obu opcji w wersji łączonej. Pies na smyczy, rzuca się na kota w szafie/na biurku, ja próbuję powściagnąć te zapędy, dwa palce pod żebra, skarcenie "nie!", "siad", pies siada, chwalę, daję smakołyk, mój łakomy pies bierze smakołyk, po czym jeszcze dobrze nie przełknie, a znów rzuca się w stronę kota z dzikim ujadaniem. Kot skulony tylko pomrukuje ostrzegawczo. Progresu żadnego (choć dopiero 2-3 dni tak próbujemy, po trochu, żeby kot nie zszedł na zawał). Wg mnie pies pała żądzą może nie tyle mordu, ale chęci powąchania i bliższego zaznajomienia się, a ponieważ na to nie pozwalam - bo ujada jak głupia - to się tylko nakręca i frustruje. Jak wyjść z tego impasu? Nie bardzo chcę kota na siłę trzymać, żeby pies powąchał, bo z pewnością zrobi wszystko, żeby się wyrwać... Kluczowe wydaje mi się przede wszystkim opanowanie psich emocji i sprawienie, żeby przestał szczekać... ale jak? Może za szybko oczekuję efektów...

Będę wdzięczna za wszelkie rady, najlepiej takie "z autopsji". Suczka ma 5,5 miesiąca, więc chyba jest na tyle elastyczna, żeby nauczyć się z kotem żyć?